Kraków to pierwsze miasto na trasie naszej podróży. Brat Krzysia mieszkał tam parę lat, wiele razy go odwiedzaliśmy, ale nigdy nie było okazji na prawdziwe zwiedzanie. Zawsze chcieliśmy odwiedzić miejsca, w których Krzyś nie był – Wieliczka, Auschwitz, wnętrza Wawelu oraz te, które lubi Ola – kino Ars.
Nieważne ile człowiek się przygotowuje, zawsze zabraknie mu jeszcze chwili – czy będzie miał dzień, czy rok, nigdy wszystko nie będzie gotowe. Mimo że naszą podróż już i tak musieliśmy przełożyć o parę chwil, to nadal pierwszy dzień w Krakowie musieliśmy spędzić na sprawach organizacyjnych (zakupy, szczepienia, lekarz). Dodatkowo Maciek poprosił nas o pomoc przy przeprowadzce w zamian za noclegi, wyżywienie, bilety do kina i doborowe towarzystwo – bardzo uczciwy układ. Co jak co, ale akurat czas mamy i mogliśmy sobie na to pozwolić.
Kopalnia soli w Wieliczce
Kolejne dni były znacznie bardziej owocne w atrakcje turystyczne. W czwartek pojechaliśmy na wycieczkę do Wieliczki – celowaliśmy w trasę górniczą, gdzie moglibyśmy się wcielić w górników. Wyjechaliśmy z samego rana, tak aby dotrzeć na wejście na 10:00, niestety autobus miejski miał opóźnienie, wysiedliśmy na złym przystanku więc, musieliśmy biec przez Wieliczkę – szczęśliwie nie jest to wielkie miasto i w ostatniej chwili przybiegliśmy do kasy. Problem w tym, że dobiegliśmy do złej kasy, nie do trasy górniczej i musieliśmy zadowolić się trasą turystyczną.Niemniej skala tej kopalni zrobiła na mnie (K) ogromne wrażenie, wielkie hale, ściany, które można lizać, tytaniczna praca tysięcy ludzi i tony soli, jakie musiały zostać wykopane. Z Wieliczki chcieliśmy wrócić pociągiem, ale też nie uniknęliśmy przygód – tuż po zakupie biletu zauważaliśmy, że nasz pociąg odjeżdża tylko w weekendy…
Wieczór w Krakowie - Rynek, Kino Ars i piwo nad Wisłą
Wieczór spędziliśmy w kinie Ars zlokalizowanym w przepięknej kamienicy w centrum Krakowa – bardzo zachęcamy do chadzania na randki do kin studyjnych zamiast multipleksów. Wesprzecie lokalne przedsiębiorstwa, zaimponujecie dziewczynie i oszczędzicie. Następnie przespacerowaliśmy się po krakowskim rynku.Zahaczyliśmy również o park rozrywki, a dokładniej jedną atrakcję, choć było to wystarczające. Już na pierwszym przechyle wypadł mi telefon z kieszeni i ledwo go złapaliśmy! Na koniec imprezka nad Wisłą – jako wspomnienie Warszawy!
Wizyta u Smoka Wawelskiego i dalsze plany
Piątkowy poranek spędziliśmy na pakowaniu i obmyślaniu najbliższych kilometrów trasy. Niestety, jak to w życiu bywa, plany lubią się zmieniać. Już po krótkiej przebieżce z plecakami do tramwaju kontuzja* z Hagi się mocno objawiła i plany trzeba było zrewidować. Nie było szans – kostka napuchła i bolała – nie dałoby się jechać stopem nie mogąc przemieszczać się z plecakiem. Zdecydowaliśmy się dać trochę więcej czasu na rekonwalescencje i zacząć spokojnie jadąc autobusem do Budapesztu i tam zobaczyć jak się sytuacja rozwinie. W końcu nie po to tyle się przygotowywaliśmy, żeby dojechać do Krakowa! A czekając na autobus postanowiliśmy zobaczyliśmy największą atrakcje Krakowa, czyli Wawel wraz ze smoczą jamą.* - Pewnie zaraz spytacie skąd się wzięła ta kontuzja? Na weselu brata Krzysia, na którym byliśmy pod koniec sierpnia, skakaliśmy na trampolinach. Krzysiek postanowił się popisać i pokazać arcy-sztuczkę, która niefortunnie skończyła się upadkiem Oli i skręceniem kostki. Myśleliśmy, że odczekanie 3 tygodni wystarczy, jednak było to za mało.
Dobrze wykorzystane 3 dni:) Ja też często jeżdżę na rodzinne wycieczki. Nawet kupiliśmy bagażnik od http://www.amos.auto.pl bagażnik na samochód
OdpowiedzUsuń